Monika Wilczak grudzień 2017
2017-12-01
wyjazd z domu już o 5:01, o 6:30 Polskim Busem do Gdańska. To pierwsza tak długa podróż autobusem.
Dojazd nieco po godzinie 11. Pierwsze kroki w kierunku starówk, bo było za wcześnie na udanie się do hotelu.
Z dworca PKS było względnie blisko. Na starówce spacer i posiłem w Barze Neptun.
Wyszło znośnie, ciepło i bardzo tanio, bo to bar mleczny.
Dalszy spacer przy Posągu Neptuna, Dworze Artusa do Mołtawy.
Nie było rejsów do Sopotu, bo to już nie sezon. Stał przycumowany okręt piracki Czarna Perła.
Udało się nie tylko wejść, co popłynąć na wycieczkę do Westerpratte i z powrotem.
Pominęliśmy Narodowe Muzeum Morskie, bo nie było czasu na przeprawę promem. Odłożyliśmy to na niedzielę.
z mamą na starówce
przy atrapie koła sterowniczego w czapce kapitana
pomnik Westerplatte
Czarna Perła stylizowana na okręt.
Już po zakwaterowaniu i próbie ogrzania w zimnym pokoju hotelu Rezydent wyprawa na molo w Sopocie,
a następnie kolacja w naleśnikarni Cuda Wianki. Pyszne naleśniki z owocami i bitą śmietaną.
2017-12-02 sobota
Spaliśmy długo, bo to po podróży. Pokój już się nagrzał przez noc. Śniadanie w hotelu było wyśmienite.
Pierwszym punktem planu okazała się być latarnia morska w Sopocie. Wysoko i bez windy. Pierny widok na miasto i plażę.
W Sopocie zaczął się jarmark, więc skorzystaliśmy z okazji i pierwszy raz jadłam pieczone kasztany. Takie sobie, choć tacie bardzo smakowały.
Następnie udaliśmy się do Sopot Wax Museum gdzie były figury zabawek i znanych osób, ach ten Biber. Angelinę słabo zrobili niestety.
widok z latarni na molo w Sopocie
morsy ze Skandynawii biorą kąpiel w morzu przy ujemnej temparaturze na zewnątrz
Monika Wilczak karmi ptaki na plaży
trzeba się podpisać
Monika z Cristiano Ronaldo
z figurą Einsteina
z Pinokio
Monika pomaga w grze
ach ten Biber
Wyjechaliśmy do Gdańska, bo tam również rozpoczął się jarmark. Pięknie oświetlone zostały ulice, drzewa i masa atrakcji na rynku drzewnym. Kolacja znów w Naleśnikarni Cuda Wianki i tym razem naleśniki z jabłkami z cynamonem.
na tle herbu
gadający Łuś Lucek
2017-12-03 niedziela
Pobudka wcześnie, aby zdążyć na wschód słońca.
Tata zły, bo muzyka weselna nie dała spać do późna,
a recepcjonistka z hotely Rezydent zaproponowała zatyczki do uszu zamiast ściszenia przez gości weselnych
wycia głośniejszego od pociągu.
Rano było strasznie zimno. Kupiliśmy ziarna słonecznika i dawaliśmy gołębiom,
ale tatę zaatakowało stado - siadały na nim jak na stojaku.
Znów smaczne hotelowe śniadanie, wymeldowanie i wyjazd do Gdańska. Niestety SKM nie jeździła tak często jak w sobotę.
Ponownie udaliśmy się na jarmark w Gdańsku. Znów jeździłam na saneczkach, karuzeli i byłam u Łosia Lucka.
Dodatkowo wybrałam się na przejażdzkę w Amber Sky - wielkim kole widokowym podobnym do Golden Eye.
Autobus powrotny był załadowany strasznie. Toaleta ledwie dawała radę.
W domu tęsknił mój Lucuś. Miło się witał.
wschód słońca w Sopocie
jazda na sankach podczas jarmarku
bezpłatna jazda karuzelą
Amber Sky w Gdańsku
2017-12-04 poniedziałek
Pierwszy dzień w szkole po wyjeździe.
Plastyka na Wesoło, TUS i powrót przed 20, aby robić pracę domową.
Matematyka: 3 zadania 1 strona.
Język polski: litera P na wydruku, litera w zeszcie 2 strony, litera w książce 1 strona.
Nie da się wszystkiego zrobić szczególnie jak nie ma instrukcji, czy coś robić np. wkleiki w zeszycie z matematyki.
Ze świetlicy zapomniałam piórnika.